Powered By Blogger

poniedziałek, 24 lipca 2017

Kot Alchemika

Tytuł:"Kot Alchemika"
Autor:Walter Moers
Wydawnictwo:Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 376
Ocena:  6/10




Po książkę sięgnęłam, bo uwielbiam koty.
Co prawda ta pozycja nie mówi o kocie, choć tak wskazuje tytuł, lecz o krocie. Jaka jest różnica? W sumie niewielka, ale bardzo znacząca. Krot od kota różni się tym, że ten pierwszy rozumie wszystkie języki świata oraz umie się nimi posługiwać. To mu ułatwia życie które, za sprawą pewnego przeraźnika, staje się zagrożone.

Krot Echo, po tym jak zmarła jego właścicielka, traci dach nad głową oraz stały dopływ pożywienia. Błąka się po ulicach Sledwai głodny i przerażony, nękany przez sfory bezpańskich psów. Przeraźnik Eisspin, który znajduje go w stanie agonii, proponuje mu układ. W zamian za jego kroci tłuszcz, alchemik przez miesiąc będzie go karmił najlepszymi kąskami i wyszukanymi potrawami. Echo choć wie, że kupuje sobie tylko trochę czasu, zgadza się na propozycję alchemika. Związany umową Echo, który z każdym dniem nabiera coraz więcej sił (oraz tłuszczu), zaczyna zdawać sobie sprawę ze swojego mało komfortowego położenia. W obliczu zbliżającej się pełni księżyca, kiedy to umowa ma się spełnić, Echo z uporem szuka innego wyjścia z sytuacji.
Czy nowo poznani przyjaciele w postaci sowy, ostatniej Przeraźnicy w Sledwai oraz gotowanego upiora pomogą mu pokonać alchemika oraz uratować jego życie? Czy dni Echa są już policzone i nie ma dla niego ratunku przed nieobliczalnym Eisspinem?

Książki Waltera Moersa są oryginalne. Bardzo barwny język, którym autor opisuje stworzony przez siebie świat, powoduje czasami znużenie, ale dzięki temu zabiegowi z każdej strony książki atakuje nas mnóstwo zapachów oraz smaków. Nie raz czytając o wyszukanych potrawach jakie Eisspin serwował krotowi ciekła mi ślinka, a kiszki grały marsza. Przez to świat wykreowany w książce staje się bardzo realny.
Książki tego autora wyróżnia jeszcze jeden element. Ilustracje. Jest ich bardzo wiele i dodają powieści efekt tajemniczości czasami nawet przerażają. Moers ma dość specyficzny styl pisania. Czytając „Miasto śpiących książek” miałam kłopot z przebrnięciem przez kilka (albo nawet kilkanaście) pierwszych stron. To właśnie barwność języka oraz długość zdań powodował lekkie znudzenie. Ale z każdą kolejną stroną, coraz bardziej doceniałam jego sposób pisania. Z „Kotem alchemika” jest podobnie. Jednak wiedząc, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, nie zrażałam się na początku i książka mi się podobała. A jeśli ktoś jeszcze kocha koty (przepraszam, kroty), tak jak ja, to już w ogóle pozycja obowiązkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tutaj jesteś!
Zostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę.
Podziel się swoją opinią :)