Tytuł: „Obsidio”
Autor: Amie Kaufman, Jay Kristoff
Seria: „The Illuminae”
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 585
Ocena: 6/10
Opis
Asha Grant uciekła na Kerenzę przed swoją przeszłością. Jednak przeszłość ją tam odnalazła.
Dziewczynie udało się przeżyć inwazję Bei Techu i na Kerenzy dołączyła do tajnego, zdziesiątkowanego ruchu oporu. Cały czas stara się ocalić kogoś, kto ukrywa się w zakamarkach szpitala. Nie przypuszcza, że kolejnych zmartwień przysporzy jej były chłopak, Rhys Lindstrom, który właśnie wylądował na Kerenzy i w nowym mundurze Bei Techu wygląda po prostu zabójczo. Czy dzięki niemu uda jej się uciec? A może właśnie przez niego n i g d y nie opuści tego lodowatego okruchu wszechświata?
Nie ona jedna wpada w tarapaty. Jej kuzynka wraz z grupą ocaleńców lecą w stronę Kerenzy. Nie mają jednak dość tlenu, by wszyscy przetrwali podróż. A na dodatek w każdej chwili na pokładzie może wybuchnąć bunt. Grupa Illuminae wkracza do akcji. Stawką jest ludzkie życie. Do gry dołącza również... AIDAN.
Niestety, czas działa na ich niekorzyść. Bei Tech w pośpiechu naprawia uszkodzoną bramę skoku i masowo pozbywa się ludności cywilnej Kerenzy. Tylko cud może ocalić nieszczęśników. A przecież – jak powszechnie wiadomo – cuda są statystycznie mało prawdopodobne… prawda?
/opis pochodzi od wydawcy/
Moja opinia
Trzecia część przygód młodych ludzi, którzy muszą uratować swoich bliskich, a przy tym sami nie zginąć, nie wywarła na mnie aż takiego dużego wrażenia, jak dwa poprzednie tomy. Po lekturze „Illuminae” i „Geminy” część trzecia staje się dla nas powtórzeniem całego schematu. Mamy wyrazistych bohaterów, gotowość do poświęceń, nagłe zwroty akcji, dużo trupów i przewrotne bunty. Wszystko to już było i szczerze powiedziawszy już mi się trochę przejadło. Nie ma w „Obsidio” nic nowego, czego byśmy nie znali z poprzednich części.
A nawet powiedziałabym, że brakuje tutaj jakieś dramaturgii, którą znamy z poprzednich historii.