Powered By Blogger

poniedziałek, 15 lipca 2019

Recenzja "Za głosem Kristen" - Lori Nelson Spielman

Tytuł: „Za głosem Kristen” 
Autor: Lori Nelson Spielman 
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Ilość stron: 368 
Ocena: 6/10
Opis 
Dziewiętnastoletnia Kristen ginie w katastrofie kolejowej. Jej matka i siostra zmagają się nie tylko z bólem straty, ale także z wyrzutami sumienia. Każda z nich czuje, że gdyby tego feralnego dnia zachowała się właściwie, dziewczyna nie podróżowałaby tym pociągiem. Erika, którą dręczą też demony z dzieciństwa, rzuca się w wir wymagającej pracy, Annie zaś nie przyjmuje do wiadomości śmierci siostry. Przeprowadza prywatne śledztwo i wyrusza na jej poszukiwanie do Paryża. Nadzieję podsycają tajemnicze maile zawierające aforyzmy nieżyjącej matki Eriki, znane i cytowane tylko w kręgu najbliższej rodziny. Czy pisze je ukrywająca się gdzieś Kristen? Chociaż dowody temu przeczą, Erika i Annie bardzo pragną cudu. 
I w przewrotny sposób ten cud w ich życiu się wydarza…
/opis pochodzi od wydawcy/  
Moja ocena 
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Lori Nelson Spielman, choć „Za głosem Kristen” jest jej 3 powieścią. Czy rzeczywiście po przeczytaniu tej książki, świat wydaje się piękniejszy?

„Najlepszy sposób na własne zmartwienia to zająć się zmartwieniami innych.” 

Poznajemy Erike i jej dwie córki w dniu, w którym wyjeżdżają one na drugi rok studiów. Mimo obietnicy złożonej Annie i Kristen, Erika nie może ich zawieźć na uczelnię. Pracuje nad ważnym projektem i musi zjawić się w pracy. Dziewczynom zostaje podróż pociągiem. Jednak zanim siostry ustalą godzinę wyjazdu, Kristen wybiega z domu i Annie nie jest w stanie jej dogonić. Wydarzenia, które dzieją się później sprawiają, że zarówno Erika jak i Annie pogrążają się w głębokim smutku. 
Po stracie bliskiej osoby wydawałoby się, że rodzina powinna się wspierać. Jednak matka i córka coraz bardziej się od siebie oddalają. Obie czują się winne śmierci Kristen. Erika wyrzuca sobie, że praca była dla niej ważniejsza i że gdyby dotrzymała obietnicy danej córkom nadal tworzyłyby pełną rodzinę. Annie milczenie mamy traktuje jako karę, za to, że nie dopilnowała swojej siostry, która tego dnia wydawała się bardzo pobudzona. Każda z nich przeżywa swoją żałobę w inny sposób, a poczucie winy i brak rozmowy sprawia, że stają się sobie całkiem obce. 
Czy są w stanie pogodzić się z losem i docenić to, że mają siebie? 

„Po raz pierwszy to brzmi sensownie. Żyć dalej to nie znaczy zapomnieć czy uciec. Trzeba tylko ruszyć ścieżką, która jest nieznana, czasem przerażająca, a zawsze nieprzewidywalna. Z każdym krokiem czujemy więcej, śmiejemy się swobodniej, boli nas mocniej i silniej kochamy”. 

Powieść podzielona jest na rozdziały zatytułowane Erika – pisane w pierwszej osobie liczy
pojedynczej oraz Annie – tutaj narracja jest w trzeciej osobie liczy pojedynczej. Nie wiem skąd taka decyzja autorki. Moim zdaniem o wiele lepiej dałoby się zrozumieć emocje i uczucia obu postaci, gdyby ujednolicić formę do narracji pierwszoosobowej. 
Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowanie bardziej polubiłam właśnie Annie. Jest to dziewczyna wrażliwa, troskliwa, empatyczna, kochająca spędzać czas z rodziną. Sytuacja, w której się znalazła pomogła jej się usamodzielnić i sprawiła, że zaczęła wierzyć swoje możliwości. 
Erika z początku pogrążyła się w żałobie, a później by zapomnieć o bólu rzuciła się w wir pracy. Przez to straciła i drugą córkę, bo unikając z nią rozmów stworzyła mur nie do pokonania. Zaskakujące, że zamiast sobie pomóc, obie jeszcze bardziej siebie krzywdziły. Jednak jestem w stanie uwierzyć, że ludzie różnie radzą sobie ze stratą i zarówno postać matki jak i córki wydały mi się realne. 
Gorzej z dialogami pomiędzy bohaterami. Takie przesłodzone, wzniosłe wydawały się mało realne. Najbardziej raziły mnie wypowiedzi Toma, u którego Annie pracowała jako niania jego córeczki. Jego długie rozmowy z Erika i wymieniane między sobą maile. Hmmm, może miał wyjść na czułego i troskliwego, a wyszedł na zagubionego i nieradzącego sobie w relacjach z nastolatkami. 

„Tak to już jest z tą pierwszą miłością. Przychodzi z przyjacielskim uśmiechem na twarzy, a w kieszeni ma nóż, którym zrani ci serce.” 

Niepokojące maile, które zaczynają przychodzić do Eriki i niezachwiana wiara Annie w pomyłkę przy identyfikacji ciała siostry, sprawiają, że przez całą historię czytelnik ma nadzieję, że Kristen jednak żyje. A książka zaczynała przypominać powieść detektywistyczną, co przykuwało uwagę czytelnika i zachęcało do poznania ostatecznego rozwiązania, które chyba nie powinno być inne.

Książka skłania nas do refleksji i każe nam zauważyć rzeczy ważne. Uświadamia nam by cieszyć się każdym dniem, każdą chwilą na tym świecie, bo nas czas tutaj nie będzie trwał wiecznie. Czasem warto z pewnych rzeczy zrezygnować, by poświęcić chwilę rodzinie i bliskim. 

„Za głosem Kristen” to powieść, która otworzy nasze oczy na rzeczy naprawdę ważne. Zabierze nas w emocjonalną podróż przez ból, łzy i poczucie pustki, by sprawić, że docenimy to co mamy. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Dom Wydawniczy REBIS   


10 komentarzy:

  1. Fabuła mnie zainteresowała. Chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie chciałabym mieć możliwość przeczytania tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda interesująco. Lubię kiedy książka skłania do refleksji

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby nie do końca dla mnie, ale jednak fabuła wydaje mi się interesująca, jak wpadnie mi w ręce to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zaciekawiona tą pozycją. Będę się za nią rozglądać.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. To książka dla mnie. Nie mogę przejść obok niej obojętnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chyba podziękuję. Wolę teraz inny rodzaj literatury :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tutaj jesteś!
Zostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę.
Podziel się swoją opinią :)