Tytuł: Zmagania
o Beksińskiego
Autor: Piotr
Dmochowski
Wydawnictwo:
MD
Ilość
stron: 647
Ocena: 5/10
O książce
Zdzisława Beksińskiego znają chyba wszyscy. Jeśli nie
za sprawą jego malarstwa, to może za sprawą brutalnego morderstwa, którego w
2005 padł ofiarą. O jego obrazach można powiedzieć wiele. Jednym się podobają,
innych przerażają. A jednego człowieka, dzieła Mistrza tak zafascynowały, że
postanowił on rozsławić jego talent na resztę świata, ze szczególnym
uwzględnieniem Francji, w której mieszkał i pracował. Mowa tutaj o Piotrze
Dmochowskim, który mimo, że z zawodu jest adwokatem, to postanowił być
marszandem Beksińskiego. Książka opowiada o trudnych relacjach Mistrza z
adwokatem, o wiążącej ich umowie, która ciąży zarówno jednemu jak i drugiemu, o
trudnościach z jakimi spotykał się pan Dmochowski pukając do drzwi każdego
znaczącego znawcy sztuki czy dziennikarza, który mógłby pomóc uczynić nazwisko
Beksińskiego znanym i cennym w paryskich kręgach sztuki. Z jakim skutkiem? O
tym dowiecie się z tej książki.
Piotr Dmochowski zarzekał się, że jego zapiski ujrzą światło dzienne dopiero gdy obaj (on i Mistrz) będą już dawno martwi. Jednak zerwanie w 1995 roku przez Beksińskiego umowy jaka ich łączyła, spowodowało, że książka ukazała się rok później. Zamieszczone w książce opinie o synu Zdzisława, mocno rozzłościły żonę artysty, co skutkowało wieloletnim zerwaniem kontaktów z panem Dmochowskim. Kontakt między malarzem, a adwokatem został odnowiony po śmierci żony i syna Zdzisława.
Piotr Dmochowski zarzekał się, że jego zapiski ujrzą światło dzienne dopiero gdy obaj (on i Mistrz) będą już dawno martwi. Jednak zerwanie w 1995 roku przez Beksińskiego umowy jaka ich łączyła, spowodowało, że książka ukazała się rok później. Zamieszczone w książce opinie o synu Zdzisława, mocno rozzłościły żonę artysty, co skutkowało wieloletnim zerwaniem kontaktów z panem Dmochowskim. Kontakt między malarzem, a adwokatem został odnowiony po śmierci żony i syna Zdzisława.
Ponieważ ja podobnie jak pan Piotr Dmochowski jestem
zafascynowała malarstwem Mistrza, a przy okazji intryguje mnie postać samego
artysty i jego życie, sięgnęłam już po kilka książek poświęconych Beksińskiemu.
Po przeczytaniu „Beksińscy. Portret podwójny”, „Beksiński. Dzień po dniu
kończącego się życia”, „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”, zaczęłam szukać
kolejnej pozycji, która by pozwoliła mi poznać Mistrza i jego talent. I
sięgnęłam po „Zmagania o Beksińskiego”. Nie ukrywam, że ja z tą książką też się
trochę zmagałam, bo ma ona ponad 600 stron. Pisana jest w formie notatek, które
zaczynają się w 1985 roku od długów w jakie marszand artysty popadł po
pierwszej wystawie obrazów Beksińskiego w Paryżu. Wystawie, która odbyła się z
dużym przepychem, ale zakończyła ogromnym fiaskiem i początkiem walki o
przetrwanie pana Piotra.
Książka mnie trochę rozczarowała. Wiedząc, że wywołała ona takie negatywne uczucia u żony i syna Mistrza, liczyłam, że będzie tutaj wiele tajemnic z prywatnego życia rodziny Beksińskich, ale nie. Gdyby wszystkie te informacje o Zdzisławie i jego bliskich zebrać w całość, może uzbierałoby się około 100 stron. Pozostałe kartki pełne są przemyśleń adwokata, zapisem jego młodzieńczych przygód, obrażaniem kolejnych nieprzychylnych mu ludzi i ogólnej niechęci do gatunku ludzkiego. Autor często staje się irytujący przez swój narcyzm, którego wcale nie kryje przed czytelnikiem. Niektóre zapisy nie mają nic wspólnego z tematem książki i znalazły się tam chyba tylko dlatego, żeby połechtać ego autora.
Pomimo negatywnych uczuć jakie żywiłam podczas tej lektury do pana Dmochowskiego, podziwiam go za upór w dążeniu do celu. Nawet gdy wszyscy wokół namawiali go do odpuszczenia sobie promocji malarstwa, które w Paryżu ewidentnie nie trafiało na podatny grunt, on uparcie stał przy swoim. Poniekąd z powodu dumy, która nie pozwalała mu przyznać się do porażki, a poniekąd przez pewność, że dzieła Mistrza warte są walki o ich dobre imię.
Książka mnie trochę rozczarowała. Wiedząc, że wywołała ona takie negatywne uczucia u żony i syna Mistrza, liczyłam, że będzie tutaj wiele tajemnic z prywatnego życia rodziny Beksińskich, ale nie. Gdyby wszystkie te informacje o Zdzisławie i jego bliskich zebrać w całość, może uzbierałoby się około 100 stron. Pozostałe kartki pełne są przemyśleń adwokata, zapisem jego młodzieńczych przygód, obrażaniem kolejnych nieprzychylnych mu ludzi i ogólnej niechęci do gatunku ludzkiego. Autor często staje się irytujący przez swój narcyzm, którego wcale nie kryje przed czytelnikiem. Niektóre zapisy nie mają nic wspólnego z tematem książki i znalazły się tam chyba tylko dlatego, żeby połechtać ego autora.
Pomimo negatywnych uczuć jakie żywiłam podczas tej lektury do pana Dmochowskiego, podziwiam go za upór w dążeniu do celu. Nawet gdy wszyscy wokół namawiali go do odpuszczenia sobie promocji malarstwa, które w Paryżu ewidentnie nie trafiało na podatny grunt, on uparcie stał przy swoim. Poniekąd z powodu dumy, która nie pozwalała mu przyznać się do porażki, a poniekąd przez pewność, że dzieła Mistrza warte są walki o ich dobre imię.
Jeśli ktoś szuka informacji o Zdzisławie Beksińskim,
to ta książka zbyt wiele mu nie pomoże. Jest tutaj co prawda opis Mistrza, ale całość
kręci się jednak wokół samego autora książki. Jednak jeśli ktoś, tak jak ja,
interesuje się wszystkim co ma związek z Beksińskim, to ta książka (prędzej czy
później) trafi w jego ręce.
Jeśli książka wpadłaby mi w ręce to bym ją przeczytała, ale teraz jakoś bardzo mnie nie kusi. :)
OdpowiedzUsuń